
Widziałam się dziś z przyjaciółką z liceum. Rozmawiamy o tym i tamtym. Przy okazji padają liczby: 24 lata temu…12….15...10…Liczby padają wysokie. Wydają się być coraz większe. Zrobiło to na moim umyśle wrażenie. Ten zawsze spieszy by sprawy podsumować i określić.
- Lata lecą. Zmarszczki pojawiają się nowe. Dzieci już duże.
- Czyżby upływał czas, a ty powinnaś zacząć się martwić ? - podpowiada dodając inne warianty tych samych podszytych ’troską” pytań i odpowiedzi.
Po chwili z potężną mocą przychodzą kolejne:
- Ta chwila jest OSTATNIA. JEDYNA, TAKA. Nie będzie jej już nigdy więcej. Nigdy, przenigdy nie będzie tej samej chwili!
- Tego samego wieku nie będziesz miała nigdy, ani tego samego ciała. Nie będziesz w identycznych objęciach, w identycznej rozmowie, z tą samą książką. Nie zagrasz identycznie żadnego utworu.
- Nie będziesz tak samo popijać cappuccino ani zjadać tego samego śniadania. Ten smak jest zawsze nowy, inny.
- Twoi synowie nie będą w tym samym już wieku. Przychodzą zawsze w nowym, w innym.
- Nie będziesz miała tych samych kłopotów, tych samych wyzwań, identycznych zmartwień, ani radości. Nie będziesz w ten sam sposób się nudzić, stać w identycznym korku, bawić z psem czy identycznie całować dzieci na dobranoc.
- Nie będziesz w taki sam sposób chorować, ani identycznie tańczyć. Nie będzie takiego samego spotkania, retreatu, poranka.
- Ach. Jak niesamowite jest to, że tego wszystkiego doświadczasz! Jak niesamowite jest to, że można nosić i smakować różny wiek!
Po chwili poczułam niezwykłą trzeźwość, wolność i żywotność. Tej jedynej nadzwyczajnie zwyczajnej każdej chwili.
Bez czekania na lata ‘lepsze', bez nostalgicznego wspominania świetlanej ‘przeszłości’.
-Ach, jak tak jest pięknie! A nie zdarzyło się nic z czego ‘powinnam' się cieszyć!
Pierwszy i ostatni raz ten tekst piszę.
Na kanapie z Melą.
Ja zjadam snikersa.