
W tamtym okresie przełomowym momentem było zetknięcie się z książką „Ścieżkami jogów” Paula Bruntona, która wpadła mi w ręce w domu mojej nauczycielki od fortepianu. Miałam grać, a zamiast grania odruchowo sięgnęłam po jedną z książek na półce, było w niej umieszczone zdjęcie Ramany Maharishiego. Gdy je ujrzałam, coś się ze mną stało…
Nastąpiło wielkie: STOP!
Jak po szoku elektrycznym. Od samego spojrzenia na fotografię.
W jednej sekundzie przed moimi oczami przewinęły się tysiąclecia.
I wszystko się zatrzymało.
Ramana!
Zaczęłam płakać. To było jak wyładowanie energetyczne. Usiadłam z książką pod fortepianem i zostałam z nią przez dwa, trzy dni. Intensywne chłonięcie, połykanie tekstu. Jakby wejście w idealną koleinę, która nieskończenie szybko gdzieś mnie prowadziła. Miałam poczucie, jakbym to wszystko znała, lepiej niż cokolwiek do tej pory.
Paul Brunton opisuje swoją drogę do Ramany, pisze prostym językiem, stopniowo przygotowując czytelnika do wejścia w głębsze rejony. Pod koniec książki jest krótki fragment bezpośredniego przekazu Mistrza.
Po zetknięciu z tym zdjęciem, po przeczytaniu tekstu wszystko inne przestało mieć dla mnie znaczenie.
Nie wiedziałam do końca, co się dzieje, weszłam w głęboką ciszę, która trwała około tygodnia. Weszłam w taką ciszę… W taki bezruch… W bezruch, któremu żaden ruch nie przeszkadza.
To był powrót do Jaźni, do stanu naturalnego…
Później stopniowo zaczęłam wracać do świata. To przeżycie wypełniło mnie energetycznie na kilka tygodni. Było w nim tyle spokoju… Znałam tę postać, tę twarz i te oczy znałam.
To jakby zetknięcie się z Nim, stanie się Tym bezpośrednio.
Wszystko inne zniknęło, dosłownie.
I nastąpiło przebicie się w miejsce, które nawet nie jest miejscem.
Powiedzenie czegokolwiek na ten temat będzie tylko nadbudową.
Cisza i spokój tak doskonały… Bez zjawisk. Poczucie spełnienia bez kogoś, kto jest spełniony.
Bez wiedzy.
Całkowite zatrzymanie.
Sat-chit-ananda - tak o tym piszą.
I wszystkie historie wobec tego są niczym.
Wszystkie najcudowniejsze doświadczenia są niczym.
Wszelkie zjawiska, wszelkie światy, halucynacje, anioły, bogowie, wszystko, wszystko jest niczym…
I stało się to bardziej rzeczywiste niż wszystko inne. Tak, jakby wszystko inne nigdy nie istniało.
Przestrzeń poza słowami, poza wyrażaniem, poza formą.
Jedna chwila bezpośredniego kontaktu wystarczy, by wpłynąć na cały system nerwowy, sprawić, by ten nerwowy ruch ustał.
No tak, ale na dobre iluzja jeszcze nie zniknęła. Czekało mnie jeszcze parę przygód.
Koniec wszystkich historii. Medytacje s.21-22
Książka jest dostępna tutaj: Wydawnictwo To Co Jest